Kiedy wreszcie osiągnę swój cel?

(Młodzieńcza ja w 2014 r. - zdj. Witold Kunicki - Golfinger)

Postanowiłam zatrzymać się na chwilę i poważnie zastanowić nad tym, do czego dążę. Ten blog nosi tytuł Kobieta Moich Marzeń i ma być zapisem drogi, którą przebywam, by stać się wymarzoną wersją siebie (więcej pisałam o tym tutaj). Dużo na ten temat rozmyślam, dużo wiedzy przyswajam, nieustannie też ćwiczę się w różnych nowych umiejętnościach. Ale poczułam naglącą potrzebę, by określić, czego ja właściwie chcę? 
Kiedy będę mogła powiedzieć, że osiągnęłam to, co sobie zamierzyłam? Kiedy w małym palcu będę miała wszystkie zasady savoir-vivre i w każdych okolicznościach będę umiała się właściwie zachować? A może wtedy, kiedy zgromadzę wymarzoną klasyczną garderobę, której wszystkie elementy będą do siebie pasować i w każdym ubraniu będę czuła się doskonale? Czy uda mi się osiągnąć doskonałość w cnotach, które cenię? Czy znajdę kiedyś piękno, którego szukam?
Pomyślałam sobie: "określ, jaki efekt wywoła satysfakcję". Gdzie jest koniec tej drogi?

W popularnych pismach dla kobiet często jako temat numeru figuruje wywiad ze znaną aktorką w wieku 40-50 lat, która deklaruje, że w końcu "odnalazła siebie", w wieku dojrzałym "żyje wreszcie w zgodzie ze sobą", znalazła spokój i samoakceptację. Natknąwszy się kolejny raz na artykuł tego typu, zapragnęłam sama "odnaleźć siebie" (tylko miałam nadzieję, że nastąpi to trochę wcześniej). Marzyła mi się taka zgoda z samą sobą.
Tymczasem, gdy dziś zadałam sobie pytanie: "Kiedy wreszcie będę z siebie zadowolona?", przyszła mi na myśl odpowiedź zaskakująco prosta i, wydawać by się mogło, oczywista.
NIGDY nie będę z siebie całkowicie zadowolona.
I bardzo dobrze! Ponieważ całkowite samozadowolenie będzie przejawem wybujałej pychy albo stagnacji. Póki żyjemy na tym świecie zawsze coś w nas samych będzie nas uwierać, będziemy mocować się ze sobą do końca naszych dni i prawdopodobnie nigdy nie osiągniemy satysfakcji. Droga pracy nad sobą (bez względu na to, na czym najbardziej Wam zależy - na elegancji i pięknie, na intelekcie, umiejętności dyskutowania, czy ćwiczeniu swojego ciała) nie ma końca

Wniosek, do którego doszłam, wywołał we mnie upragniony spokój i entuzjazm. Pomyślcie tylko, drodzy Czytelnicy: 
praca nad własnym charakterem, samodoskonalenie są już same w sobie fascynującą przygodą i ekscytującym wyzwaniem na całe życie!
Ja, która chcę urzeczywistnić swój ideał kobiety, każdego dnia stawiam czoła różnym wyzwaniom, każdego dnia uczę się czegoś nowego. Każde spotkanie jest dla mnie szansą na naukę życzliwości, wyrozumiałości, taktu. Każda wolna chwila (a tych jako mama nie mam zbyt wiele) jest okazją, by karmić swoją duszę i umysł wartościową lekturą, filmem, artykułem, czy muzyką. Czasem robimy dwa kroki w tył, żeby uczynić jeden krok naprzód. Nic to! Włożony wysiłek zaprocentuje, efekty z czasem będzie widać coraz wyraźniej. Ale czy istnieje "efekt końcowy" pracy nad sobą? Nie, dla mnie nie. Kobieta Moich Marzeń jest tylko piękną ideą, nie ma formy zamkniętej.

Nie zrozumcie mnie źle. Nie chodzi o to, by każdego ranka wstawać z poczuciem porażki, że nie jesteście wystarczająco dobrzy, że staracie się zmienić, ale wciąż się potykacie. Zachęcam, by pokochać proces, a nie wymarzony efekt i cieszyć się każdym dniem, kiedy możecie znów się starać, by być lepszymi ludźmi - cokolwiek przez to rozumiecie.

Trzymam kciuki za Wasze dążenie do upragnionego ideału! Pamiętajmy jednak, że ideałami nigdy nie będziemy, co nie jest jednak powodem, by spocząć na laurach i zaniechać wysiłku. Sama droga do celu już jest tego warta!

P.S. Nigdy nie lubiłam tego zdjęcia - bo duży nos, rozwiany włos... Teraz, po latach nawet mi się podoba. Tak to już jest :)

Komentarze

  1. Dlatego ja stawiam sobie nie tylko zadania i cele na dzień, tydzień czy miesiąc, ale i takie, które wciąż będą mnie kształtowały i rozwijały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wspaniale! Staram się postępować podobnie, daje to wiele satysfakcji.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty