Fenomen Audrey Hepburn

(Audrey Hepburn jako Regina Lampert w filmie "Szarada" z 1963 r.)

Będąc nastolatką, potem studentką, moi przyjaciele znali mnie jako wielką fankę Audrey Hepburn. To był też czas fascynacji modą retro, szczególnie tą z lat 40-tych i 50-tych, do której zresztą do dziś mam sentyment. Ta charyzmatyczna aktorka oczarowała przecież nie tylko mnie, ale kobiety i mężczyzn na całym świecie, a jej gwiazda nie gaśnie od 1953 roku, kiedy to zagrała u boku Gregory'ego Pecka w "Rzymskich wakacjach". Co więcej i co ważne w kontekście tematyki tego bloga, po dziś dzień uznawana jest za ikonę stylu, przykład elegancji i klasy. Dlaczego?

Doświadczenia młodości

Gdy oglądamy Audrey Hepburn na wielkim ekranie, urzeka nas jej wdzięk w gestach, poruszaniu się, jej czarujący uśmiech, a także charakterystyczna wymowa i akcent. Wielu w głębi jej spojrzenia dostrzegało pewien smutek i melancholię - niezwykle zresztą intrygujące i nadające szlachetnego piękna jej pogodnej twarzy. Myślę, że to wszystko nie wynika jedynie z genów czy tajemniczego je ne sais quoi, ale jest odbiciem doświadczeń z lat młodzieńczych. Audrey urodziła się 4 maja 1929 r. w Brukseli, a wojnę spędziła w okupowanej przez nazistowskie Niemcy Holandii. Z relacji jej synów* wiemy, że to, co przeżyła jako nastolenia dziewczynka, na zawsze odcisnęło w niej piętno. Doświadczenie niesprawiedliwości, głodu i strachu z czasów II wojny światowej pozostawiło trwały ślad w psychice wszystkich, którzy przeżyli. Z pewnością amerykańską publikę pociągała jej europejskość, pewna kulturowa odmienność. Ojciec Audrey, Anthony Hepburn-Ruston, opuścił rodzinę, po wojnie nie wrócił do żony i córki. Matka, baronowa Ella van Heemstra, była osobą powściągliwą, stanowczą i dosyć surową. Wpoiła swojej córce skromność, umiłowanie ciężkiej i solidnej pracy, co później przełożyło się na jej pracę zawodową. Źródeł owej niezwykłej gracji, reprezentowanej przez aktorkę, upatrywałabym natomiast w lekcjach baletu, na które uczęszczała jeszcze przed wojną. Miłośnicy Audrey Hepburn wiedzą, że jej pierwszą wielką pasją był taniec, a nie aktorstwo. Niestety nie miała predyspozycji, by zostać primabaleriną. Dobrze jednak wiadomo, jak zbawienny wpływ na sylwetkę, postawę i płynność ruchów mają ćwiczenia baletowe. Lata praktyki uczyniły z Audrey może nie profesjonalną tancerkę, ale kobietę obdarzoną nieprzeciętnym wdziękiem.

Być ikoną

Styl Audrey Hepburn, który po dziś dzień stanowi wielką inspirację, kusi prostotą i zrównoważeniem (choć daleka jestem od tego, by nazwać go nudnym i przewidywalnym). Niektóre niezapomniane kreacje filmowe można z powodzeniem odtworzyć współcześnie, np. ikoniczny wygląd księżniczki Anny z "Rzymskich wakacji", stroje młodej księgarki z "Zabawnej buzi", czy modowe przygody Sabriny. Kluczem jest to, że stylizacja składa się z niewielu elementów, bez zalewu wzorów, akcesoriów i pstrokacizny. Uroda aktorki była wystarczająco wyrazista, nie potrzebowała przyćmiewającego ją entourage'u. Ja także z przyjemnością oglądam wszelkie fotografie Audrey Hepburn, choć nie byłabym skłonna kopiować jej stylu jeden do jednego (szczególnie wariacji na temat lat 60-tych). Bez wąpienia stał się on jednak pewnym kanonem dla miłośniczek styli retro i elegancji klasycznej w duchu Coco Chanel.
Współpracownicy Audrey zapamiętali jej życzliwość i kulturę osobistą. Wydaje się, że potrafiła budzić sympatię i zjednywać sobie ludzi, była także wyrazistą osobowością, przy całej swej skromności. Była muzą m.in. dla swojego przyjaciela i słynnego projektanta mody, Huberta de Givenchy, który specjalnie dla niej zaprojektował ikoniczne kreacje z "Sabriny" czy "Śniadania u Tiffany'ego". Henry Mancini, autor kultowej piosenki "Moon river", wspomniał, że wyobrażenie sobie Audrey w filmie, do którego komponował muzykę, znacznie ułatwiało mu pracę, a nuty jakby same łączyły się w głowie. Z pewnością aktorka wyróżniała się spośród innych ówczesnych gwiazd filmowych. Choć jej życie osobiste nie należało do prostych i przyniosło wiele zranień, sama nigdy nie starała się robić szumu wokół siebie i wywoływać skandali. Paradoksalnie ta aura tajemniczości wzmagała tylko zainteresowanie prasy i wielbicieli.
W listopadzie 1954 r. na łamach magazynu "Vouge" ukazał się artykuł Cecila Beatona zatytułowany "Audrey Hepburn". Myślę, że autor niezwykle trafnie zdiagnozował fenomen tej wschodzącej gwiazdy kina i także dziś poniższe słowa pozostają aktualne:
"Czujna, inteligentna, rozważna, ale pełna niekłamanego entuzjazmu, szczera, ale taktowna, pewna siebie, ale nigdy nie zarozumiała, czuła, ale nie sentymentalna, jest najbardziej obiecującym talentem teatralnym, jaki się nam objawił po ostatniej wojnie. Dodajmy do tego nieprzeciętną godność, która aż bije od niej przy lada okazji, a otrzymamy coś, o czym można bezsprzecznie powiedzieć, że na najbliższe lata stanie się wcieleniem nowego ideału współczesnej kobiety."**

Taka jak my

Wiele lat po śmierci aktorki jawne stały się dla nas szczegóły z jej życia poza planem filmowym. Oglądając fotografie wykonane w domu rodzinnym, dostrzegamy kobietę urzekającą w swej zwyczajności - matkę, żonę, przyjaciółkę i gospodynię. Fakt, że dwukrotnie przerwała karierę filmową, by poświęcić się wychowywaniu dorastających synów i prowadzenia domu, ściąga ją nieco z piedestału sławy do poziomu życia wielu z nas. Kochała to, co kocha większość kobiet: swój dom i ogród, kwiaty, dobre jedzenie i czworonożnych pupili. Miała też swoje słabości, jak pochłanianie czekolady w dużych ilościach.
Wydaje mi się, że w biografii Audrey Hepburn chwyta za serce również sposób, w jaki postanowiła wykorzystać swoją popularność pod koniec życia - angażując się w działaność UNICEF-u***. Jako Ambasador Dobrej Woli odbyła kilka podróży do krajów afrykańskich i z gorącym sercem walczyła o poprawę losu najbardziej potrzebujących. Nigdy nie zamykała się w świecie "tych wielkich", ale zwracała się ku maluczkim, czyli przede wszystkim ku dzieciom.

***
Po latach pozostaję zauroczona Audrey Hepburn - zarówno jej twórczością, jak i nią samą. Z pewnością w wielu kwestiach nie zgodziłybyśmy się, być może nie znalazłybyśmy wspólnego języka, ale czuję do niej sympatię, jaką czasem darzy się nieżyjących. Czy podzielacie moje odczucia i spostrzeżenia? A może nie rozumiecie fenomenu Audrey? Które filmy należą do Waszych ulubionych? Ja najczęściej i najchętniej wracam do "Zabawnej buzi", "Rzymskich wakacji" i "Sabriny", ale dwa inne filmy także zrobiły na mnie duże wrażenie: "Dwoje na drodze" i "Doczekać zmroku", w którym Audrey zagrała osobę niewidomą.
Jak zwykle z niecierpliwością czekam na Wasze komentarze!

*Pisząc powyższy tekst opierałam się głównie na dwóch publikacjach, które posiadam w swojej domowej bibliotece. Autorami obu są synowie Audrey Hepburn. Są to: Sean Hepburn Ferrer "Audrey Hepburn", Wydawnictwo Albatros, 2011 oraz Luca Dotti "Audrey w domu", Wydawnictwo Literackie, 2016. Należy pamiętać, że obaj autorzy siłą rzeczy są zaangażowani emocjonalnie i tendencyjni, jednak dzięki temu lektury te są niezwykle poruszające i obfitują w piękne fotografie z życia ich matki.
**Cyt. za: S. Hepburn Ferrer "Audrey Hepburn", op. cit., s. 113; tłum. Witold Nowakowski.
*** O obecnych projektach UNICEF Polska możecie przeczytać tutaj: https://www.unicef.pl/O-nas/Gdzie-pomagamy .

Komentarze

  1. Wiele gwiazd gdzieś zapisuje się w pamięć wielu osób i mają one wielu fanów. Wiadomo, że taka postać, jak Audrey nieco różni się od współczesnych gwiazd, które teraz są rozpoznawalne. Teraz też o życiu gwiazd dowiadujemy się wszystkiego każdego dnia, np. za pośrednictwem takiej strony, jak https://lalapalmala.pl/category/gwiazdy/ .

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty