Milczenie istotnie jest złotem

Édouard Manet, Silentium (1860)
Życie i śmierć są w mocy języka, jak kto lubi go używać, taki spożyje zeń owoc (Prz 18,21)
Ilekroć robię sobie rachunek sumienia z eleganckiego zachowania, dopada mnie poważny wyrzut za jeden szczególny grzech: niewstrzemięźliwość języka albo - bardziej kolokwialnie - ględzenie. Mogę pięknie się ubrać, utrzymać prostą postawę, zachowywać się nienagannie przy stole, zadbać o wszystkie rzeczy, na których mi zależy, ale sztuka wypowiadania się wciąż u mnie szwankuje. Słowa, słowa… Są w naszym życiu niezwykle ważne, stanowią absolutnie niezbędne narzędzie komunikacji. Ale ile razy zdarzyło się, że wypowiedzieliśmy ich o kilka za dużo? Być może wymknęło się nam coś niespecjalnie mądrego, coś, co przeinaczało myśl, bądź popełniliśmy poważny nietakt i uraziliśmy niechcący naszego rozmówcę? Choć sztuka konwersacji jest czymś niezwykle cennym i warto się jej uczyć, to im jestem starsza i im więcej przebywam z ludźmi, tym bardziej się przekonuję, że czasem najlepsze dla komunikacji jest… milczenie. Tak jak w muzyce pauza pozwala wybrzmieć nutom, tak cisza uwydatnia nasze słowa. Zdecydowanie warto posiąść umiejętność „trzymania języka za zębami”. Postaram się wyjaśnić Wam dlaczego.
Jeśli kto nie grzeszy mową, jest mężem doskonałym, zdolnym utrzymać w ryzach także całe ciało. Jeżeli przeto zakładamy koniom wędzidła do pysków, by nam były posłuszne, to kierujemy całym ich ciałem. (Jk 3,2-3)
Przede wszystkim pragnę zwrócić uwagę na fakt, że żyjemy w niesłusznym moim zdaniem przekonaniu, że milczenie jest czymś niezręcznym, niepożądanym. Na przykład na spotkaniu towarzyskim, na randce – ciszę uznaje się za porażkę, nie czujemy się w niej komfortowo, jesteśmy przerażeni, że rozmowa się „nie klei”. Gdy spotykamy sąsiada w osiedlowym sklepie, także czujemy presję, by wypełnić słowami minuty w kolejce do kasy. Proszę nie zrozumieć mnie źle – uprzejma wymiana zdań z sąsiadem jest właśnie tym, czego oczekiwałabym od osoby kulturalnej, eleganckiej. Jeśli jednak podczas spotkania chwilowo zabraknie nam tematu do rozmowy, to czy te kilka chwil ciszy, by zebrać myśli, nie jest czasem lepsze, niż wypełnianie pustki niepotrzebną, nerwową paplaniną? Zachęcam, abyśmy nie bali się pauzy w trakcie rozmowy. Jeśli nie jest ona celowa, nie niesie za sobą żadnego negatywnego komunikatu (np. kiedy rozmówca chce zasygnalizować, że poczuł się urażony naszymi słowami lub jest zdenerwowany), warto oswajać się z nią i nie dać się wytrącić z równowagi.
Bardzo lubię przytoczony wyżej cytat z listu św. Jakuba. Ja również jestem przekonana, że panowanie nad własnym językiem jest trudniejsze niż cokolwiek innego. Jeśli natomiast posiądziemy tę umiejętność, to otworzą się przed nami szerokie drzwi do eleganckiego i codziennie piękniejszego życia, które nie jest niczym innym jak wynikiem ciężkiej i żmudnej pracy nad sobą. Nie wiem, drodzy Czytelnicy, czy macie podobne odczucia, ale dla mnie mowa, zarówno w formie, jak i treści, jest papierkiem lakmusowym prawdziwej klasy.
Piec poddaje próbie naczynia garncarza, a sprawdzianem człowieka jest jego wypowiedź. Jak o uprawie drzewa świadczy jego owoc, tak mowa o zamyśle serca człowieka. Nie chwal męża przed wypowiedzią, to bowiem jest próbą dla ludzi. (Syr 27, 4-7)
Warto zastanowić się nad tym, jak chcielibyśmy być postrzegani przez innych. Czy nie marzycie czasem, by być „mędrcami”, których zdania zawsze warto posłuchać, bo na pewno mają do przekazania coś wartościowego? Czy nie chcielibyście słynąć z umiejętności trafiania w sedno, czynienia zawsze cennych uwag i spostrzeżeń? Miło byłoby być osobą, której żart będzie dobry i zabawny, riposta celna i słuszna, komplement szczery, uwaga uprzejma. Myślę, że warto o to zabiegać. By nadać wartość naszym wypowiedziom, najlepiej je ograniczyć do tych uważnie przemyślanych. Miejmy też szacunek do własnych słów, abyśmy nigdy nie doświadczyli niesmaku czy wstydu z powodu tego, co powiedzieliśmy bez uprzedniej refleksji. Myśl pojawia się szybciej niż słowo, ale język błyskawicznie podąża za mózgiem. A jak wszyscy wiemy, nie wszystko, co pojawi się w naszej głowie, jest warte tego, by wypłynąć na zewnątrz.
Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta. (Łk 6,45)
Wierzę,  że istnieje środek zaradczy na nieposkromiony język i jest nim czyste serce. Dbając o swoje serce i wsłuchując się w głos sumienia, pielęgnujemy „dobry skarbiec”, by wydobywać z niego wyłącznie dobro. Jeśli już w swoim sercu i w myślach zwalczymy zawiść, wulgarność, chęć obmowy czy narzekania, nie będą one mogły wypłynąć przez nasze usta w postaci niedobrych, niepotrzebnych słów. Być może unikniemy w ten sposób (co jest kluczowe dla mojej tezy o zbawiennym działaniu milczenia) skrzywdzenia drugiej osoby naszym słowem. Ile razy zdarzyło nam się sprawić komuś ból nieuważną, pospieszną wypowiedzią? Ile razy nas samych dotknęła czyjaś uwaga? Myślę, że każdy z nas dobrze zna to uczucie.
Można też ów „dobry skarbiec” spojrzeć z innej strony. Czy zastanawiamy się czasem, jakie słowa przyswajamy, jakimi treściami karmimy nasz mózg? Język, który słyszymy w radiu, telewizji, w grupie naszych znajomych wpływa na nas silniej, niż możemy przypuszczać. Tak samo to, czym karmimy naszą duszę i wyobraźnię. Czy nasz skarbiec faktycznie jest „dobry” czy zupełnie zaśmiecony? Myślę – i czynię to moim zadaniem na przyszłość – że warto poświęcić temu problemowi więcej uwagi.

Mam nadzieję, że udało mi się Was przekonać, jak ważna jest nasza mowa. Chcąc uczynić z niej prawdziwy skarb i dążąc do oszlifowania nieco naszego języka, korzystajmy z możliwości milczenia, które bywa naszym prawdziwym sprzymierzeńcem.
Czy Wam też zdarza się mieć nieposkromiony język? A może przeciwnie – jesteście nieśmiali, wypowiadacie się rzadko i przez to inni nie mają okazji Was poznać? Jak zwykle czekam niecierpliwie na Wasze komentarze!

Komentarze

Popularne posty